niedziela, 10 stycznia 2016

Flooded Dredges III : (O mój Boże!)

Kompletnie nie wiedziałam, co zrobić albo nawet powiedzieć,nabrałam wody w ustach i spuściłam głowę w dół.
Zgodzić się czy nie-mówiłam sobie w myślach.
Zawsze kiedy rozmawiałam z jakimkolwiek chłopakiem/mężczyzną za wszelką cenę, chciałam uniknąć właśnie takich sytuacji jak ta w ,której właśnie w tym momencie się znalazłam.
Sama nie wiem,dlaczego tak postępuję.
Nie potrafię zaufać ludziom,nie jestem stworzona do kontaktów z nimi,uciekam od tłumów najdalej jak tylko mogę.Najłat­wiej wy­korzys­tać te­go, kto ufa.
Bo dob­re ser­ce jest śle­pe na ludzkie wady.Nie chcę aby do tego doszło,nie chcę aby mnie wykorzystano..po raz kolejny.
Mam też te cholerne pięćdziesiąt twarzy,mam niezliczoną ilość odmiennych osobowości,które ciężko jest mi zaakceptować i radzić sobie z nimi.
Nie wiem, czy dobrze,że je posiadam,nie wiem też ,czy mam się czuć przez to w jakiś sposób wyróżniona.
Do każdej sytuacji mam inną ,,twarz''.
Z jednej strony jest mi z tym na rękę,bo poradzę sobie w każdej trudnej okoliczności,a z drugiej cały czas się z tym męczę,bo nie wiem już kim jestem.
Z zewnątrz mogę wydawać się spokojna,kiedy w międzyczasie od wewnątrz szarpie mną milion różnych uczuć,które perfidnie próbują rozerwać mnie na małe kawałeczki.
Mogę kłamać w żywe oczy i nikt się nawet nie zorientuję,że to robię.
Nie rozumiem siebie,nie rozumiem tego co robię.

***
-Ja..nie jestem pewna..wiesz..ja..-zaczęłam się jąkać,próbując wywinąć się z zaistniałej sytuacji.
-Nie chcesz,prawda?-wtrącił,zrezygnowanym głosem.

-Nie to nie tak..ja..
-Dlaczego to robisz?-zapytał.
-Ale co?-odpowiedziałam,delikatnie marszcząc czoło.
-Odpychasz od siebie ludzi..zawsze taka jesteś?-powiedział,podpierając się łokciem o drewniany stół,mrużąc przy tym lekko oczy.
-Nie..to ci się tylko wydaję-uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie.Popatrz na mnie.-przybliżył swój palec do mojego podbródka i skierował moją głowę w swoją stronę.
-Nie możesz tego robić,a wiesz dlaczego?-kontynuował.
Pokiwałam głową na znak,że nie mam pojęcia.
-Ponieważ,takim zachowaniem możesz stracić najbliższe ci osoby,a w najgorszym przypadku
zostaniesz sama jak palec i wtedy wątpię,aby ktoś chciał ci pomóc,jeśli zajdzie taka potrzeba.
Kiedy to mówił ..czułam jakby prześwietlał mnie na wylot.
Jakby wiedział co czuję...to było dziwne.
 -Skąd to możesz wiedzieć?!-wtrąciłam unosząc głos.
-Selenko..spokojnie,nie ważne skąd,po prostu to wiem.
Powiedział ,,Selenko'' ,w jego ustach brzmiało to tak miło,czule i ciepło.
W dodatku martwi się o mnie,chyba mogłabym mu zaufać,chociaż odrobinkę.
-Okay?-zapytał.
-Okay,przepraszam.-odparłam.
Michael przysunął się do mnie,objął i przytulił.
Czułam gorąco bijące z jego ciała i męskie perfumy o miłym zapachu,pieszczące moje wrażliwe nozdrza.
Nigdy nie byłam bardziej spokojna,jak wtedy w jego ramionach.
Po kilku minutach odsunął się,poklepał mnie delikatnie po plecach i wstał.
-Pójdę po dzieci,nie mogą biegać głodne,zwołam je i zrobimy ognisko.-powiedział,oblizując swojego wargi językiem i powoli oddalał się od altanki w,której przebywaliśmy.
-Ok,cze..czekaj!-zawołałam i wstałam gwałtownie.
-Hmm?-zatrzymał się i odwrócił.
Wzięłam wielki oddech i powiedziałam..
-Co do tego spotkania,t..to.. zgadzam się,jak najbardziej.-dodałam,odgarniając włosy za ucho.
Michael skinął głową i uśmiechnął się szeroko.
-Ciesze się.-odparł.
-Ja też..-uśmiechnęłam się leciutko i patrzyłam jak odchodzi.
***

Było gdzieś koło dwudziestej wieczorem,kiedy siedzieliśmy w kółku ,na kłodach,przy ciepłym ognisku,zajadając kiełbaski i inne smakowite rzeczy.
Miła atmosfera,cisza,spokój-czyli to co najbardziej kocham.
Nawet Annie miała lepszy humor,uśmiechała się i bawiła ze swoimi koleżankami.
W pewnym momencie,podbiegła do mnie,uwiesiła na szyi i mocno ścisnęła.
-Hehe heej,uważaj bo mnie udusisz.-zażartowałam,śmiejąc się.
Dziewczynka odwzajemniła tym samym.
-Kocham Cię Sielena-  powiedziała,nie przestając mnie przytulać.
To było takie słodziutkie,przykro mi było patrzeć na nią każdego dnia i myśleć o tym,że już

nigdy nie zobaczy swoich ,,prawdziwych'' rodziców.
-Ja ciebie też skarbie,ja ciebie tez bardzo kocham.-odpowiedziałam,głaszcząc ją po pleckach i całując w główkę.
Minęło jakieś dziesięć minut,zza pleców usłyszałam głos,wołający w naszą stronę.
To był Michael,maszerował z dużą ilością kartek,gitarą akustyczną i oczywiście  rogalikiem na twarzy.
-Mam coś dla was!
Rozdał każdemu po jednej kartce.
Zanim zaczął tłumaczyć,zdążyłam przeczytać treść.
W nagłówku kartki znajdował się napis ,,Earth Song''.
-O nie.-powiedziałam do siebie po cichu.
 -Coś nie tak Sel?-zapytał i uśmiechnął się.
-Nie.Wszystko w porządku.-mrugnęłam.
-Tak więc,będziemy śpiewać.-oznajmił.-znacie tę piosenkę?
-Taaak.-odpowiedziały, chórem dzieci.
-Okay,świetnie,ja zaczynam.
Mike usiadł na jedną z kłód,leżącą na przeciwko mojej ,po drugiej stronie ogniska,wziął gitarę,ułożył na niej w odpowiedni sposób palce i zaczął grać.

~~
What about sunrise
What about rain
What about all the things
That you said we were to gain...
What about killing fields
Is there a time
What about all the things
That you said was yours and mine...
Did you ever stop to notice
All the blood we've shed before
Did you ever stop to notice
This crying Earth this weeping shores?

 ~~
Jego głos..i to w jaki sposób śpiewał ..tak prawdziwie,szczerze i z uczuciem.To było wzruszające.
Podczas gdy Mike kończył śpiewać pierwszą zwrotkę,wszystkie sierotki zaczęły chórkiem..oprócz mnie.

 ~~ 
Aaaaaaaaah Aaaaaaaaah
Uuuuuuuuuuuh Uuuuuuuuuuuh 


Naciągnęłam rękaw swojego białego sweterka na usta i zaczęłam brechtać po cichu ..tak aby nikt nie zauważył,ponieważ brzmieli oni, jak stado małych wyjących wilczków,wołających o pomoc.
Wyglądało to na tyle uroczo,że banan nie schodził mi z twarzy..do czasu gdy usłyszałam..
-Teraz Ty Selena- zawołał Mike.
-Cholera..-wymamrotałam,ale ..ja nie znam tej piosenki..-odparłam.
Na wieść o tym,że mam śpiewać ..zrobiłam wielkie oczy i już chciałam się wycofywać, kiedy  powiedział..
 -Spokojnie,pomożemy Ci,zaczynaj-zapewnił i  poruszał śmiesznie brwiami.
 Mimo tego,że widziałam  i słyszałam tą melodie oraz słowa pierwszy raz w życiu,to zaśpiewałam ją,oczywiście z drobnymi komplikacjami,ale zrobiłam to.

~~
  What have we done to the world
Look what we've done
What about all the peace
That you pledge your only son.

[...]
 

***

Około dwudziestej drugiej byliśmy gotowi do wyjazdu.
Kierowca,który miał zawieść nas do domu,spakował wszystkie nasze rzeczy do bagażnika.
Podczas,gdy dzieci bawiły się z Michaelem w pokoju ,,zabaw'' oraz zajadały się batonikami umieszczonymi za szklaną ladą,ja oparłam się o samochód i czekałam,aż skończą.
Zostało jeszcze piętnaście minut,więc pozwoliłam im jeszcze troszkę poszaleć.
W pewnym momencie,poczułam wibracje w środku mojej czarnej torebki,zaczęłam gwałtownie szukać telefonu,kiedy natknęłam się na paczkę papierosów.
Wyjęłam je..po czym zorientowałam się,że muszę odebrać telefon.
-Ha..halo?-zapytałam,patrząc ukradkiem na fajki,które trzymałam w drugiej dłoni.
-No hejka,mówi Grace.Kiedy będziesz?-zapytała.
-Aa no tak..hmm -podrapałam się po głowie..pewnie za kilka godzin..zanim się zabierzemy,to trochę nam zejdzie.
-Aha,oki..-odparła.
-A dlaczego pytasz?-zapytałam z zaciekawieniem.
-Nie,nie ..tak tylko ,czekam na Ciebie ...papa-powiedziała,wysyłając całuski.
-Pa.
Dziwne-pomyślałam..co ona znowu knuje..
Z przyzwyczajenia otworzyłam paczkę  papierosów i zapaliłam jednego..dość mocno się zaciągając.
Po jednym machu,wróciły do mnie, nie miłe wspomnienia..
Nocne dyskoteki,złe towarzystwo,narkotyki,alkohol,policja..i obrzydliwe rzeczy,które wiele, wiele razy udało mi się zobaczyć..m.in..se*s w łazience z nieznajomym pod wpływem środków odużających,substancji psychotropowych oraz tego typu rzeczy.. do ,których chętnie dołączały moje koleżanki,zachowujące się przy tym,jak tanie dzi*ki.Najgorsze w tym wszystkim było to,że im ulegałam,bo byłam sama,a one działały we trzy.


Zapatrzona w jedno miejsce,rozmyślałam nad swoją przeszłością,kiedy z nie dużej odległości usłyszałam stukot butów..
Wystraszona tym,że ktoś może zobaczyć mnie stojącą z zapalonym papierosem,była nie do wyobrażenia i  jeszcze gdyby zobaczył to Michael..
Błyskawicznie zgasiłam go i szybkim ruchem rzuciłam go, jak najdalej ode mnie.
Selena!-usłyszałam ten sam łagodny głos,który dotarł do  moich uszu,za pierwszym razem.
Spanikowałam..jeśli..poczuje on przykry zapach z moich ust..będzie po mnie.
Wdech,wydech,wdech,wydech powtarzałam tą czynność jeszcze kilka razy...
Spokojnie..tylko spokojnie-mówił głos w mojej głowie.
Nie no nie mogę..cholera,akurat teraz musiałam go zapalić.
Dobra cii  ..mówiłam do siebie,jak jakaś wariatka.
Kiedy Michael,był coraz bliżej ..wzięłam wielki wdech i postanowiłam,że wstrzymam oddech na tak długo jak tylko będzie trzeba.
-Selena,czemu do nas nie..-zaczął,kiedy zorientował się ..po moim śmiesznym grymasie na twarzy,że coś jest nie tak.
-Co ci jest..-zapytał,chichocząc.
Nie no,nie wytrzymam-pomyślałam.-zaczęłam dyszeć,próbując wyregulować oddech.
-O boże,wszystko w porządku?-zapytał,podchodząc do mnie bliżej,chwytając oba dłońmi,za moje ramiona.
-Taa,wszystko okay,byłam ciekawa ile wytrzymam bez oddychania,więc.. zrobiłam sobie taki mały ...teścik?-zmyśliłam.-po czym uświadomiłam sobie,jak głupio musiało to brzmieć.
-Ej..czekaj,czujesz to samo co ja?-zapytał,po czym zaczął ,,niuchać''.
-Eee ale,że co?-zagryzłam wargę ze zdenerwowania i czekałam na reakcję,mając nadzieję,że się nie
zorientuje.
Mężczyzna błądził oczami,,,niuchając'' nosem dookoła mnie..


Wszystko było okay..do momentu,kiedy zmrużył swoje czarne oczy,wskazując palcem na mnie..wyszeptał ,,TYYY''..
-Paliłaś?-zapytał,wiedząc,że to ja jestem sprawcą ..tego śmierdzącego powietrza wokół nas.
-Cooo?że jaa?Pfff..Nieeee- odparłam ze sztucznym uśmiechem..
-Nie kłam,-wziął głęboki oddech i powiedział..
no widzę,że nie pozostaje mi  nic innego, jak cię ukarać.-wyszczerzył zęby,śmiesznie poruszając głową.
-To znaczy?..mam się bać?-podniosłam brwi do góry i otworzyłam szeroko oczy.
-Hmm..Nie..ale myślę,że wystarczającą choć odrobinę nietypową karą dla Ciebie będzie,jak podasz mi swój numer i adres zamieszkania,a ja to wykorzystam.. i  będę dzwonił do Ciebie  o każdej porze dnia i nocy,nękał i prześladował
Cię, aż do śmierci ,a jeśli nie będziesz odbierać ode mnie telefonu ,to  zakradnę się do Twojego pokoju i zamieszkam  w szafie lub pod Twoim łóżkiem,a wtedy pożałowałabyś,że mnie poznałaś.-powiedział,starając się być bardzo poważny i w stu procentach przekonujący.
Przez chwilę patrzyłam na Michaela jak na jakieś ,,ufo'' po czym wybuchnęłam głośnym śmiechem,nie mogąc przestać go powstrzymać.
-Co cię tak śmieszy?-dodał,brechtając.
-Nie nic..haha- kontynuowałam mój zanoszący się coraz bardziej śmiech..w miedzy czasie,kiedy szukałam,w swojej torebce długopisu oraz notatnika.
Wyjęłam go,zapisałam w nim swój numer i aktualny adres zamieszkania..po czym wyrwałam kartkę i  dałam ją Michaelowi,dodając:
Proszę,tu masz wszystko napisane..wpadaj, kiedy tylko chcesz.-odparłam,już w pełni opanowując swój chichot.
-Okay.-odparł.-czekaj na telefon.
Mężczyzna rozłożył swoje długie ręce,podszedł bliżej mnie i mocno przytulił.
-Zapraszam ponownie,moje drzwi dla was są zawsze otwarte.-dodał,nie wypuszczając mnie, ze swoich ramion.

***

Po powrocie z Neverlandu,ułożyłam wszystkie sierotki do snu,z pomocą innych opiekunek,które miały wtedy nocną zmianę.
Siedziałam przy łóżku Annie,czytając jej ulubioną bajkę o Minnie.
-Sielenaaa- zaczęła.
-Tak?-popatrzałam na małą.
-Kocham go,jeśt siupel.-odparła nieśmiało.
-Ale,kogo?o kim mówisz, kochanie?-zapytałam.
-Majkuula- dodała,śmiesznie wypowiadając jego imię.
Uśmiechnęłam się do dziewczynki i pogłaskałam po policzku.
-On ciebie tez..on wszystkich was kocha-zapewniłam.-a teraz śpij już-dodałam i otuliłam ją różową kołderką.
Kiedy wychodziłam z sierocińca zaczepiła mnie Margaret,była niezmiernie ciekawa,jak spędziliśmy cały dzień z Jacksonem.
-Seli,czekaj..jak było?-zapytała,otwierając szeroko oczy i nerwowo bawiąc się dłońmi.
-Super.-odparłam.
-I tyle?-zrobiła kwaśną minę.
-Patrz,która godzina Margo.-(często zwracałam się tak do niej, zdrabniając jej imię).-innym razem,jestem zmęczona,spotkamy się gdzieś i wtedy pogadamy.Ok?-dodałam.
-Ohh no dobra,dobra-wymamrotała ze smutkiem.-wyśpij się.
Pomachałam kobiecie na pożegnanie,powoli się oddalając.

***
Spojrzałam na zegarek w telefonie,było już grubo po drugiej w nocy.
Byłam co raz bliżej swojego domu,więc sięgnęłam do torebki po klucze ,a kiedy już stałam przy samych drzwiach, włożyłam je w zamek i przekręciłam dwa razy,w lewą stronę.
Pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi ,jednocześnie wchodząc po cichu do środka.
W każdym pomieszczeniu było ciemno,więc zapaliłam światło w salonie,po tym co zobaczyłam..stwierdziłam,że to był zły pomysł.
Otóż..moja kochana przyjaciółeczka Grace i jej chłoptaś Martin..baraszkowali razem na sofie,kiedy akurat, wtedy wróciłam.
-O mój boże!-krzyknęłam-zrzucając walizkę na ziemię,zakrywając oczy dłońmi i odwracając się w stronę ściany,jak mała 5 letnia dziewczynka,która przed chwila nakryła swoich rodziców przed jakąś
zbrodnią.
Grace wystraszyła się i okryła bluzką górną część ciała,a Martin w międzyczasie wyskoczył z łóżka, jak poparzony i w pośpiechu wskoczył w swoje spodnie.
-Ty już?-zapytała Grace.
-Taa,następnym razem wyślij mi sms-a co?-odwróciłam się do nich i opuściłam ręce z twarzy.
musieliście akurat tutaj..no wiecie ..ten teges..? będę miała przez was koszmary.-zażartowałam.
Kochankowie popatrzeli na siebie i spuścili wzrok na podłogę z zawstydzenia.
-Ale spoko,nic się nie stało-próbowałam naprawić niezręczną sytuację.-Niczego nie widziałam..stało się coś?bo ja nic nie wiem..-dodałam,robiąc śmieszną minę,po czym zabrałam swoje rzeczy i weszłam do góry po schodach,wchodząc prosto do swojego pokoju.
Kiedy zniknęłam za drzwiami,zatrzaskując je za sobą..zakochani ponownie spojrzeli na siebie i zaczęli śmiać się z tego, co wydarzyło się jeszcze kilka sekund temu.
Po wyczerpującym dla mnie dniu..poszłam do łazienki ..wykąpałam się i przebrałam w pidżamę,następnie wróciłam do swojego pokoju i położyłam się spać.

***
Ranek:

Bardzo dobrze mi się spało,duże,miękkie,wygodne łóżko,aż szkoda wstawać.
Miałam ochotę przeleżeć w nim cały dzień.
-Selena..wstawaj.-usłyszałam szept nad moim uchem,więc z przyzwyczajenia uderzyłam poduszką w źródło głosu.
-Ej!Wstawaj,powtarzam ostatni raz.-szept stał się bardziej stanowczy.
-Idź se-wymamrotałam.-mając pewność,że to Grace.
Głos ucichł,w pewnej chwili pomyślałam ,że to był sen,więc spałam dalej.
To zmieniło się w momencie,gdy dostałam mocnego,powtarzam mocnego klapsa w tyłek.
-Ouuch!-krzyknęłam z bólu i podskoczyłam  na łóżku stając na dwie nogi.
- Grace!oszala..-chciałam dokończyć,ale moim oczom ukazał się  Michael.
Jak zwykle z rogalem od ucha, do ucha.
Miałam stu procentową pewność,że to Grace próbuje mnie obudzić,a tu taka niespodzianka..
Michael Jackson..w moim domu...no tego jeszcze nie grali.
-Więc tylko w taki sposób można wyciągnąć Cię z łóżka.-zaczął z założonymi rękami.
Mężczyzna zlustrował mnie wzrokiem z góry do dołu.
-Ładnie wyglądasz-przyznał wskazując palcem na moją koszule nocną.
Spojrzałam w dół i szybkim ruchem sięgnęłam po czarny,satynowy szlafrok wiszący na wewnętrznej stronie moich drzwi.
-Co ty..tu robisz?-zapytałam zaspanym głosem,odgarniając włosy z twarzy.
-Z tego co pamiętam,to wczoraj powiedziałaś mi,że mogę wpadać do  Ciebie kiedy chcę,więc jestem.-odparł rozkładając ręce.
-O boże..jesteś niemożliwy-wymruczałam i parsknęłam śmiechem.


                                                       Hej!
                                 Ta notka nie jest zbyt długa,ale za to mam nadzieję,że FAJNA ;)
                                  Myślę,że wam się spodoba.
                                 Napiszcie mi co sądzicie o tym rozdziale.
                             Tylko proszę was..powstrzymajcie się od wytykania mi błędów..xD
                              bo się załamię.xd
                             Do następnego ! Pa ! :*
                              



czwartek, 31 grudnia 2015

Flooded Dredges II : (Oszsz Tyy! Już Po Tobie,Zaraz Cię Złapię i Utopię !)

Istnieją takie momenty życia..w których
ludzie nie mogą wybierać własnych przystani,kochanków
i najlepszych przyjaciół.
Tak samo jak nie przysługuję im prawo
wyboru własnych rodziców.
Problem w tym,że ja nawet nie podlegam temu prawu,bo
wcale ich nie mam.Nawet nie miałam możliwości ich poznać.
Z mojego punktu widzenia..
Życie daje i zabiera to, co  najważniejsze w najmniej
oczekiwanym momencie
,a największa trudność polega na tym
by umieć to życie zaakceptować.
Ja nie miałam wyjścia,musiałam to zrobić.

***

Obudziłam się około 5:30.
O tej porze było już jasno,w końcu był to środek upalnego lata.
Wstałam z zagrzanego łóżka i pomaszerowałam w stronę drzwi mojego pokoju.
Przeszłam dość szerokim korytarzem domu,kierując się w stronę łazienki.
Wykąpałam się i zadbałam o wszystko, co dotyczy higieny.
Zerknęłam na zegarek i stwierdziłam,że mam jeszcze mnóstwo czasu do wyjazdu.
Po rozczesaniu i ogarnięciu mojej burzy włosów,wróciłam do swojego pokoju.
Odsłoniłam rolety,trochę posprzątałam i zabrałam się za pakowanie potrzebnych rzeczy do walizki.
m.in..strój kąpielowy,sukienka,jeansy i kilka koszulek na zmianę gdyby przydarzyło mi się coś w
trakcie wycieczki.
Następnie chwyciłam za zamek walizki,szczelnie ją zamykając po czym odłożyłam ją na bok.
Mimo dużej ilości czasu..postanowiłam,że nie będę traciła czasu i przebiorę się w coś wygodniejszego niż satynowa czarna pidżama.
Rozpoczęłam poszukiwanie rzeczy,które będę mogła na siebie włożyć.
To nie..to też nie..może to..a nie ..jednak nie..-mówiłam do siebie.
W końcu znalazłam...
wybrałam czarną  koszulkę w siatkę,czarne rurki z wycięciami na kolanach oraz  trampki w tym
samym kolorze,no i jeszcze biały sweterek,który założę przy wyjściu.
Tak..tak..uwielbiam czarny.
Kiedy skończyłam się ubierać,usiadłam na łóżku z mokrymi włosami,rozmyślając o tym czy na pewno wszystko spakowałam.
W pewnej chwili..usłyszałam pukanie do okna, zasłoniętego cienką zasłonką.
Podeszłam do drzwi balkonu,lekko je uchylając.
Moim oczom ukazała się Megan -koleżanka z którą dość często chodziłam na imprezy.Niestety.
-Co tu robisz..i czego tu szukasz o tej porze?-powiedziałam z ciszonym głosem.
-No siema !dawno się nie widziałyśmy..wpuść mnie..-odpowiedziała .
Kiedy zbliżyła się do mojej twarzy,wyczułam z jej ust alkohol.
Wyglądała okropnie..miała tłuste włosy i rozmazany tusz pod oczami.
-Ciszej..Jak ty wyglądasz?skąd ty tu przyszłaś?-zapytałam..wpuszczając ją do środka.
-Z impry ..wracam z impry..-mówiła charakterystycznym podpitym głosem.
tak w ogóle -zaczęła..dzisiaj wieczorem jest druga imprezka idziesz ze mną?będzie piwko,trawka i ten teges-ciągnęła dalej, chwiejąc się na nogach.
-Wez skończ..nigdzie z tobą nie pójdę,mam ważniejsze sprawy na głowie..-odpowiedziałam.
-No ejj..nie pamiętasz..naszych wypadów? wtedy inaczej śpiewałaś..-dodała,po czym zaczęła się śmiać.
-Nie wracaj do przeszłości..już dość kłopotów mi narobiłaś razem z twoimi  kumpelkami..do tej pory zmagam się z  problem z którego przez ciebie teraz nie mogę wyjść.-wtrąciłam ze złością.
-Sama się do tego pchałaś..i teraz masz konsekwencje-mówiła wymachując mi palcem przed nosem.
-Proszę cię,wyjdź i tu więcej nie wracaj...wyjdź-krzyknęłam.
-Okay.Jak chcesz...
Megan odwróciła się,otworzyła drzwi i wyszła z mojego pokoju schodząc z balkonu po drabinkach.
-Tylko się nie zabij-krzyknęłam za nią...-nie chcę cię zbierać z trawnika.
Zamknęłam za nią drzwi i położyłam się na łóżku..
Musiałam zapomnieć o zaistniałej sytuacji ..więc włączyłam laptopa i pierwsze co wpisałam w wyszukiwarkę to Michael Jackson.
Chciałam dowiedzieć się o nim czegoś więcej,a szczególnie jakie zdanie mają o nim inni ludzie..
Co prawda mogłam zapytać go o to jego samego..ale co tam*
Przeczytałam pierwszą lepszą wypowiedz jakiejś dziewczyny..
Michael Jackson to wspaniały człowiek. Jak dla mnie to ma cudowną muzykę,teledyski, niesamowity taniec i kochane serce. Szkoda tylko, że ludzie nie potrafią go docenić. Media niszczą mu życie przez głupie plotki,mówią na niego Jacko,a on tego nie znosi.
Byłam ciekawa, co dokładnie miała na myśli ta dziewczyna..
Więc,zaczęłam czytać dalej...

Jestem jego fanką. Uważam, że jest to człowiek wspaniały. Ma niezwykły głos i świetnie tańczy. Robi coś wielkiego dla świata muzyki i tańca oczywiście. Z tego co wiem jest wrażliwy. Przykro mi jest  słyszeć plotki m.in. o molestowaniu dzieci.
Zdziwiłam się,czytając te ostatnie zdanie napisane przez jedną z fanek Jacksona.
Poczytałam coś więcej  na temat tego całego molestowania..
i jakoś nie mogłam w to uwierzyć..
Nie wygląda na takiego..fakt nie znam go dobrze..ale coś podpowiada mi,że te wszystkie idiotyczne media..kłamią i Michael jest dobrym człowiekiem.
Nie wierzę we wszystko co napiszą brukowce...oni tylko żerują na czyimś nieszczęściu..
dla nich liczy się tylko kasa.
Nie chciałam sobie psuć jeszcze bardziej humoru,który i tak już wcześniej popsuła mi Megan.. dlatego.. zamknęłam laptopa i odłożyłam go z powrotem na biurko.



***

 Kilka godzin później,czekałam razem z dwunastoma dziećmi na parkingu przed sierocińcem.
Zastanawiałam się dlaczego akurat mnie Michael  zapytał czy przyjadę do jego domu,a nie poprosił o to kogoś innego,przecież tyle osób pracuje w tym samym miejscu co ja.
Z resztą nie ważne..-pomyślałam..i rzuciłam zapalonego papierosa do kosza stojącego kilka metrów ode mnie.
Chwile potem..podeszła do mnie Anie..
-Selena..-zaczęła ,słodko..-mogę podsymać cię za ląckę?
Przykucnęłam..i pocałowałam ją w policzek..
-Oczywiście kochanie -odpowiedziałam i  uśmiechnęłam się do niej.
Kilka chwil potem.. sierotki stojące obok mnie, zaczęły skakać jak poparzone  z radości, widząc
nadjeżdżający po nich duży, niebieski samochód.
Uśmiechnęłam się wiedząc,że chociaż na te kilka chwil spędzone w Neverland.. będą naprawdę szczęśliwe.

***

Podróż trwała kilka godzin,wszyscy byliśmy w miarę zmęczeni..
a mnie z siedzenia zaczynał boleć tyłek..
Kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce..
z daleka dojrzałam wielką złotą bramę ..za która znajdowała się posiadłość.
Samochód zatrzymał się prosto pod domem,w tym momencie  otworzyły się drewniane
drzwi domu z których wyłonił się Michael.
Na sobie miał czerwoną koszulę,czarne spodnie,buty no i oczywiście nie mogło zabraknąć kapelusza.
Nie mam pojęcia dlaczego,ale kiedy zobaczyłam go..idącego w naszą stronę zrobiło mi się tak dziwnie,ale jednocześnie miło i ciepło na sercu.
Otworzyłam przesuwane drzwiczki pojazdu ..i chciałam wyjść jako pierwsza..aby ustawić całość dzieci w parach.
Nie udało mi się, ponieważ wszystkie jednocześnie wybiegły z samochodu prosto do Mika..
przytulając go i obcałowując.
Wyglądało to dość śmiesznie...
-Ej..Ej..powoli..!-krzyknęłam.
W sumie to cieszyłam się z przyjazdu tutaj..piękne widoki,dużo zieleni,przeróżnych kwiatów..wzięłam wielki oddech - no i świeże powietrze.
Czego chcieć więcej.-pomyślałam.
W jednej chwili kogoś mi brakowało..
No tak..Annie-zaczęłam wołać.
-Tu jeśtem-odpowiedziała.
Mała siedziała sama w samochodzie..
-Dlaczego tu siedzisz laleczko..chodz ze mną..pójdziemy się pobawić z Michaelem i twoimi kolegami dobrze?
Dziewczynka pokiwała tylko główką na znak,że się ze mną zgadza.
Traktowałam ją jak własną córeczkę,bardzo ją kochałam..może i nawet bardziej niż resztę dzieciaczków z sierocińca.



***
 -Selena..-zaczęła niepewnie Annie.-ja nie chcie się bawić..mogę usiąść siobie na ławcie?
-Hmm no dobrze -powiedziałam..ale nigdzie się nie oddalaj.
Podczas gdy rozmawiałam z dziewczynką,podeszła do nas starsza pani w fartuchu...
to chyba służąca Mika-pomyślałam..
-Ja ją popilnuję kochaniutka..nie musisz się o nic martwić..
-oo naprawdę.? bardzo pani dziękuję i ucałowałam kobietę w policzek, następnie pobiegłam do białej szopki gdzie wszyscy mieliśmy tzw..,,zebranie''
-Trochę się zabawimy-powiedział Michael, wyjmując wielką broń ..z dwoma sporymi zbiornikami.
Po czym rozdał wszystkim pozostałe pistolety.
-Ej..to nie fair ..dlaczego ja dostałam najmniejszy -powiedziałam,stojąc z założonymi rękami lekko się uśmiechając.
-Upss..tak wyszło -odpowiedział Michael ..poruszając lekko brwiami..
-No dzięki..-dodałam, chichocząc .
-Dobra,liczę do dziesięciu..a wy musicie się rozejść,znalezc odpowiednie kryjówki,czekać i potem atakować..jaaasne?-zapytał.
-Taaaaaak!-odpowiedzieliśmy.
Kiedy Mike zaczął liczyć ,wszyscy rozbiegli po całym podwórku ..
Oprócz mnie..
Kiedy Mężczyzna skończył liczyć ..obrócił się a ja prysnęłam mu wodą prosto w twarz ..
-Ouu co za cel..To za ten mały pistolecik-powiedziałam śmiejąc się i zaczęłam biec ile sił w nogach.
-Oszszsz tyyy ! już po tobie!! -wykrzyczał Mike,głośno chichocząc.
I ruszył w pościg za mną.
Podczas mojej ucieczki,obracałam się co jakiś czas,aby
sprawdzić jak daleko jest ode mnie.
Był coraz bliżej..i niezle radził sobie z omijaniem balonów
z wodą,które były w niego rzucane.
Zaczęłam biec slalomem..
miałam nadzieję,że się zmęczy i odpuści ..
ale nic z tego...miałam twardy orzech do zgryzienia..
-Zaraz cię złapię i utopię!-krzyczał,będąc kilka metrów za mną.
-Niedoczekanie!-dodałam.
W pewnej chwili..potknęłam się o coś ,wystającego z trawy i
padłam jak kłoda w krzaki.
Z oddali słyszałam śmiejącego się do rozpuku Michaela.
Podbiegł do mnie i namierzył mnie swoją bronią.
-No proszę..kogo my tu mamy-zaczął ..nie przestając chichotać.
-Nie.. proszę..nie strzelaj..-błagałam..robiąc smutną minkę.
Mężczyzna opuścił pistolet z wodą i podał mi swoją dłoń.
Wyciągnęłam swoją rękę i powoli wstawałam z ziemi..-tak myślałam..właśnie na to liczyłam,taki był mój plan-pomyślałam ..,a drugą ręką
w której trzymałam swoją spluwę ..po raz kolejny wycelowałam i  strzeliłam,  prosto w Michaela.
-Okay,poddaje się! -zawołał tak, aby wszyscy usłyszeli.
-Jestem już za stary..już nie mogę-schylił się,próbując złapać oddech w piersiach.
-Wygrałam!!!-krzyknęłam,unosząc obie ręce w górę na znak zwycięstwa.

***

Po tak wyczerpującej zabawie musiałam trochę odpocząć.
Razem z Mikiem poszliśmy usiąść pod altankę,która stała obok domu.
Reszta ,,brzdąców'' dalej bawiła się bez żadnych oznak zmęczenia.
-Jesteś bardzo szybka-zaczął Michael.
-Dziękuję..ty też -przyznałam.
-Wiesz..nie miałam okazji..podziękować Ci za to,że nas tu zaprosiłeś.
-Ale..nie ma o czym mówić..to dla mnie czysta przyjemność,na co dzień nie mam z kim zaszaleć..-dodał.
-To ty nie masz dzieci?-zapytałam.
-Niestety nie..chciałbym..bardzo ale ..-odpowiedział ze smutkiem i poruszał ramionami.
-Rozumiem.
-Chciałbym się czegoś więcej o Tobie dowiedzieć..-zaczął ponownie ..chwytając mnie za ramię.
-Mianowicie?
-Wszystkiego..zaczynając od tego ile masz lat..chociaż nie wypada o to pytać kobiety...to zaryzykuję..kończąc na tym skąd jesteś i czy masz jakieś marzenia..-uśmiechnął się, poprawiając kapelusz.
-O kurde ..no to fajne przesłuchanie-zaśmiałam się,lekko uderzając Michaela z pięści w ramię.
-No to mam...16 lat..w sumie to za kilka miesięcy skończę 17..-zaczęłam,czekając na reakcję mężczyzny.
-Masz 16 lat?-zapytał zdziwiony.
-No tak..a to jakiś problem?
-Nie,nie ..tylko,że wyglądasz na o wiele więcej..nigdy nie przypuszczałbym,że jesteś taka młodziutka.
-A na ile wyglądam?
-Na moje oko..na co najmniej 20..
-Naprawdę?-zaśmiałam się.
-Dokończ ..mówić o sobie..bo ci przerwałem..-zaczął,gestykulując.
-No więc..nie mam rodziców,mieszkam ze starszą przyjaciółką...jest dla mnie jak siostra..
jesteśmy bardzo do siebie przywiązane..gdyby nie ona chyba bym zginęła.
Mężczyzna uważnie słuchał to co mówię.
-A co ze szkołą..uczysz się?
-Tak..ale teraz przerwałam naukę..sprawy prywatne itd..wiesz jak to jest..
-Pewnie,rozumiem Cię.
Nastała ciszy,nie wiedziałam czy mówić dalej..czy czekać aż on się odezwie..
-Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną.Bardzo cię polubiłem..w głębi serca czuję,że mogę Ci

zaufać.
Słuchałam uważnie wszystkiego co mówi..
jego głos strasznie mnie hipnotyzował i do tego te  słodkie ciemne oczy.
-Więc, proszę cię o spotkanie..porozmawiamy ale tak na spokojnie,lepiej się poznamy..-dodał,chwytając moją dłoń .
-Co ty na to, zgadzasz się Sel..?



                                                              Hej Wszystkim!!
                                 Mam nadzieję,że ta notka również wam się spodoba! :D
                                                Przepraszam za wszelkie błędy.
                                Jak myślicie, Selena zgodzi się na spotkanie z Michaelem? ;)
                              Poza tym życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku!!
                               Całuję :* i do zobaczenia !

środa, 30 grudnia 2015

Flooded Dredges I : (Naprawdę znasz Myszkę Miki?)




Pewnego weekendowego popołudnia,idąc wąską  uliczką prowadzącą prosto do drzwi domu dziecka,w którym pracuję spostrzegłam z daleka jedną z pracownic budynku,biegnącą w moją stronę.
-Selena!Selena!-krzyczała ledwo łapiąc oddech w płucach.
-Co się stało?-powiedziałam marszcząc brwi.
-Pośpiesz się,nie mamy dużo czasu,będziemy mieli gościa-złapała mnie za rękę i pociągnęła za nią .
-Ale kto ma przyjechać..Margaret uspokój się oszalałaś?..-powiedziałam stanowczo, unosząc głos.
Kobieta puściła moją rękę i znowu zaczęła tym razem spokojnym tonem..
 -No co ty.. nie oglądasz telewizji?
-No ...a to jakaś bardzo ważna osoba jest,że tak wariujesz? Jesteś cała czerwona..i rozpalona dodałam chwytając ją obiema dłońmi za policzki.
- Ohh sama zobaczysz,ciekawe jak ty  zareagujesz  na widok tej osoby..pewnie padniesz z wrażenia, a teraz chodź ze mną.
-Na pewno tak będzie...-wymruczałam i  ruszyłam za Margaret.

***

Kiedy byłam już w środku budynku, zaczęłam robić to co zwykle wykonuję na ,co dzień kiedy tu przychodzę,jednocześnie zastanawiając się kim może być osoba ,którą Margaret tak bardzo się zachwycała.
Po chwili usłyszałam za oknem  wrzeszczących ludzi ,wyjrzałam za firankę..
zauważyłam podjeżdżającą czarną limuzynę,za nią kilka metrów dalej umieszczono barierki za
 którymi stało ,,bydło'' nie ludzie ..pchali się i krzyczeli ...ochrona ledwo panowała nad sytuacją..wymachiwali różnymi plakatami unosząc je  ku górze na których najczęściej widniał napis ,,I love you Michael''albo ,,King Of Pop Forever'' lub po prostu wołali ,,Jackson''.
Więc to mężczyzna-powiedziałam do siebie szepcząc.. no tak to wyjaśnia ..Margaret i jej przedziwne zachowanie..(zaśmiałam się)kiedy zauważyłam,że ktoś wychodzi z limuzyny i spogląda w górę ,szybko zasunęłam firankę i wybałuszyłam oczy mając nadzieję,że mnie nie zauważył,szybkim krokiem powędrowałam w stronę drzwi pociągnęłam za klamkę i wyszłam..chciałam jak najprędzej zobaczyć go z bliska.


***

Stanęłam w miejscu, gdzie po moim stwierdzeniu byłby najlepszy widok na ,,Michaela'' ,a raczej pana Michaela,przecież on jest straszy ode mnie i to o dużo.
Byłam bardzo ciekawa, jaką reakcje wywrze na mnie jego obecność.
Oparłam się o ścianę i czekałam aż ktoś się pojawi.
Minęło pięć minut ..i nic..
W pewnym momencie usłyszałam kroki zmierzające po schodach do pomieszczenia gdzie wszyscy czekaliśmy ..moje serce zaczęło szybciej bić,a mój oddech stał się szybszy..
Wtedy go dostrzegłam..ubrany był w czerwoną militarną kurtkę ze złotymi guzikami i wstawkami..
oraz czarne spodnie i wypolerowane buty w tym samym kolorze.
Nie mogłam przestać na niego patrzeć..być może dlatego,że był bardzo przystojny i te jego urocze,czarne włosy opadające na jedno oko..wyglądał bardzo seksownie.



 ***

Kiedy już przekroczył próg pokoju..
skinął głową na powitanie ..po czym zaczął podchodzić do każdego, podając mu rękę z powagą na twarzy.
Bacznie obserwowałam całą sytuację i widziałam jak wszystkie
kobiety/dziewczyny w moim wieku lub trochę starsze prawie mdlały po tym, jak
Mężczyzna uściskał im dłoń,jedna prawie uwiesiła się mu na szyi,to był dla mnie straasznie kompromitujący widok.
Na szczęście jego ,,goryle'' opanowały sytuację.
Nadszedł czas na mnie.
No w końcu-pomyślałam..
,,Pan'' Michael podszedł do mnie, był sporo wyższy ode mnie,spojrzał mi prosto w oczy  i wysunął swoją dłoń dodając do tego  niesamowity uśmiech.
Zanim zrobiłam to samo zlustrowałam go wzrokiem z góry do dołu...po czym powiedziałam..
-Dzień dobry panie Jackson- i podałam mu swoją dłoń.
-Cześć.-odpowiedział, uważnie mi się przypatrując i delikatnie ściskając moją dłoń.
Był chyba bardzo zdziwiony tym,że w ogóle się do niego odezwałam i nie zemdlałam.

***

Całe spotkanie trwało kilka godzin..
Dzieci cieszyły się się z prezentów,które przyniósł dla nich Jackson.
Wszystkie otaczały go i przytulały ukazując mu przy tym wielką wdzięczność.
Dla mnie był to piękny widok..miał podejście do dzieci i dobry kontakt z nimi,każde z osobna go polubiło i jeśli on ma swoje pociechy w domu, to pewnie jest cudownym ojcem.-pomyślałam.
W pewnej chwili Michael wstał i podszedł do dziewczynki,która siedziała sama i płakała.
Miała na imię Annie była bardzo spokojna,cicha i zamknięta w sobie chociaż miała tylko 4 latka.
Mężczyzna zacząć coś do niej mówić,ale ona ani drgnęła.
Stwierdziłam,że muszę zainterweniować, w końcu Annie rozmawia tylko ze mną.
Podchodziłam do nich małymi krokami,zbliżyłam się bardzo blisko i kucnęłam przy nóżkach
dziewczynki.
-Nic z tego.. nie odezwie się do pana-powiedziałam.
-Dlaczego? i nie pan tylko Michael.-odpowiedział, uśmiechając się zalotnie.
Odwzajemniłam uśmiech..
-Okay.Nie porozmawia z tobą,bo od śmierci rodziców Annie zamknęła się w sobie i nie odzywa się do nikogo, oprócz mnie.
-Zaraz to sprawdzimy ,po czym zaczął śpiewać jeszcze w tamtym momencie nie znany mi kawałek piosenki Smooth Criminal.

-Annie, are you OK?
So, Annie, are you OK?
Are you OK, Annie?


 Dziewczynka spojrzała na Michaela i uśmiechnęła się.
Nie mogłam w to uwierzyć..nigdy wcześniej nie zrobiła czegoś takiego.
Mężczyzna otarł małe łezki, spływające po policzkach z jej słodziutkiej twarzyczki.
-Ja mam tak na imię-powiedziała piskliwym głosem.
-Tak wiem to Annie,przytulisz się do mnie?-zapytał Mike.
Dziewczynka wstała i wtuliła się w Michaela.
-Mam coś dla ciebie,to prezent od Myszki Miki kazała mi go Tobie i tylko Tobie przekazać,jest tam coś cennego-powiedział ,wyciągając pudełko zza pleców.
Annie otworzyła szeroko buzie.
-Dziękuję..ale Naplawdę znas Myskę Miki?
-Oczywiście rozmawiam z nią o Tobie każdego wieczora.Martwi się o Ciebie,bo podobno cały czas chodzisz smutna i płaczesz.To prawda?
-Mhmm..-przyznała dziewczynka kiwając główką.
-Zrobisz coś dla mnie ?
-Tak,a cio takiego?-zapytała z zaciekawieniem.
-Zabierz prezent i idź pobawić się z koleżankami dobrze?
-No dobla- odpowiedziała słodko i pobiegła do rówieśniczek.
Pierwszy raz widziałam jak Annie rozmawia z świeżo zapoznaną osobą.
Była naprawdę szczęśliwa,a ja nadal nie mogłam w to uwierzyć,że zrobiła taki postęp.
Mężczyzna wstał i  znowu spojrzał mi prosto w oczy.
Czułam,że się rumienię.
-Więc.-zaczeliśmy razem.
Myślałam,że wybuchnę śmiechem..
-Naprawdę masz dobry kontakt z dziećmi..teraz się o tym przekonałam..jeszcze bardziej.-zaczęłam.
-Ty też skoro ..do tej pory rozmawiała tylko z Tobą, tak poza tym.. pomyślałem,że mogłabyś przyjechać z wszystkimi dziećmi mieszkającymi tutaj do mojej posiadłości Neverland..
-Nie wiem..nie chcemy sprawiać problemu..Ja..-zaczęłam,ale nie dał mi dokończyć.
-Bardzo mi na tym zależy, uwierz mi ,że kiedy widzę te wszystkie małe szczęśliwe dzieciaki latające po moim podwórku, to wtedy ja też jestem szczęśliwy.
Nie zastanawiałam się długo..może i dlatego,że jego słowa bardzo mnie wzruszyły.
Nie znam przeszłości tego mężczyzny,ale wydaje mi się,że była dość bolesna..jego oczy chwilami są bardzo smutne z resztą tak jak i moje.
-No dobrze to..kiedy mamy przyjechać?-zapytałam.
-Oto się już nie martw,porozmawiam z właścicielem tego domu dziecka i przypuszczam,że jutro rano przyjedzie po was samochód.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową na znak,że się z nim zgadzam.
-To do zobaczenia ..-powiedział uśmiechając się.
-Cześć-odpowiedziałam machając mu ręką na pożegnanie.
-Aaa jeszcze jedno ..mogę wiedzieć jak się nazywasz?-podszedł blisko mnie.
-Selena Montoya.
-Selena..-powtórzył moje imię jeszcze kilka razy..-zapamiętam -dodał,po czym puścił mi oczko i zniknął za białymi  drzwiami.


***

Po powrocie do domu zastałam Grace.
Siedziała i oglądała jakiś durny program w telewizji..
-Hej!-zawołałam,zamykając za sobą frontowe drzwi.
-No hejka-odpowiedziała Grace.-Jak tam w pracy działo się coś ?
-Noo..trochę..-odpowiedziałam siadając obok niej.
-No to opowiadaj..
-Dzisiaj zawitał u nas Michael Jackson i ..-nie dała mi dokończyć.
-Ten Michael Jackson?!-zaczęła piszczeć.
O boże,czy tylko ja tak nie reaguję na tego faceta -pomyślałam.
-Ej! daj mi skończyć.-krzyknęłam ,próbując utrzymać powagę.
-Dobra,dobra mów już ci nie przerywam.
-Dziękuję..no i wiesz..przywiózł sporo prezentów i tak się złożyło,że jutro jadę do Neverland.
Grace wskoczyła na łózko i zaczęła po nim skakać.
-To super !cieszę się bardzo!aaa!-krzyknęła.
Postanowiłam,że zostawię tą wariatkę samą i pozwolę jej dojść siebie.
-Idę się położyć.-odparłam ..


***
Weszłam do swojego pokoju..tylko tutaj czuję ten spokój,którego często mi brakuje.
 Uwiel­biam tę ciszę, gdy noc się kończy, a dzień nie ma od­wa­gi jeszcze się zacząć. Ciszę, w której świat na chwilę zat­rzy­muje się, wstrzy­muje od­dech żeby przy­goto­wać się na świt, na no­wy dzień...
Nie czuję bólu,który doskwiera mi  każdego dnia..a czas prze­mija na­wet wte­dy, kiedy wy­daje się to niemożli­we. Na­wet wte­dy, kiedy ryt­miczne drga­nie wskazówki se­kun­do­wej ze­gara wy­wołuje pul­sujący ból. Czas prze­mija nierówno – raz rwie przed siebie, to znów niemiłosier­nie się dłuży – ale mi­mo to prze­mija [...].




                                                          Hej wszystkim!!
                                       Mam nadzieję,że notka się podoba? :D
                                      Patrzcie z dystansem na to jak dobieram słowa
                                      ja po prostu piszę tak jak lubię.
                                      Starałam się,aby ta notka wyszła jak najlepiej..
                                      chociaż nie jestem z niej zadowolona to wierze,że kolejne będą lepsze.
                              





wtorek, 29 grudnia 2015

Flooded Dredges-Bohaterowie.

                                                             Flooded Dredges

 Co jakiś czas mogą pojawiać się nowi bohaterowie.






 Selena Montoya-20 letnia Latyno-amerykanka.Interesuje się projektowaniem modnych ubrań oraz muzyką.Sierota.Mieszka z 6 lat starszą przyjaciółką Grace.
Studentka.Na co dzień opiekuję się sierotkami w domu dziecka,a w wolnych chwilach tańczy oraz śpiewa.Jest bardzo urokliwa,sprytna i  inteligentna.Ma problem z...(?)












 Michael Jackson-w opowiadaniu 38 letni mężczyzna.W trakcie rozwodu.





Grace Woodley-26 letnia amerykanka.Przyjaciółka Seleny.
Niezamężna.Ma 34 letniego chłopaka Martina.
Fotograf,zna się na modelingu.




Lisa Maria Presley-28lat.Żona Michaela.Matka 2-ójki dzieci z poprzedniego małżeństwa.










Janet Jackson-Wokalistka,siostra Michaela.











Zapraszam do czytania !!!

Każdy ko­lej­ny dzień, to ko­lej­na zmiana w życiu...

Cześć!

Jestem już po tak długiej (przedłużonej ) przerwie zabieram się do pracy.
Musze wam powiedzieć,że niestety nie będę dalej ciągnąć tego opowiadania 
,,Ordinary Girl'' dla mnie to jedna wielka klapa.
Nie mówię nie..może jeszcze kiedyś do niej wrócę,ale na czas teraźniejszy  wolę zacząć pisać nową bardziej ożywioną i (mam nadzieję)ciekawszą opowieść,która być może przypadnie wam do gustu.
A tak w ogóle mam dla was kilka informacji !!


***

Nie  wstawiłam jeszcze postu o świątecznych  ozdobach,które zawisły w moim domu.
Miałam to zrobić wcześniej ,ale nie było okazji i nie miałam dostępu do komputera.
Ten właśnie post będzie ,,trochę '' spóźniony ..no ale trudno.
Pojawi się on  dzisiaj albo jutro :)

***

Na moim blogu pojawi się też post o świątecznych prezentach,które znalazłam pod choinką <3
Może wy też zechcecie podzielić się tym co dostaliście?
Było by świetnie !


Ściskam :*
Papa.


poniedziałek, 7 grudnia 2015

PRZERWA ! DO 21.12.2015r.

Siema!..Siemka!..Siemaneczko !!

Z racji tego,że mam wiele rzeczy da głowie w życiu prywatnym,to nie mam czasu na dodawanie jakichkolwiek postów na bloga.
Do tego dochodzi szkoła i nowe sprawdziany,które namnażają się, każdego cholernego dnia!
no i jeszcze remont w mieszkaniu przez co, nie bardzo mam dostęp do komputera i przede wszystkich do neta.
Dlatego muszę zrobić sobie przerwę,która nie będzie aż tak bardzo długa,potrwa ona tylko 2 tygodnie.
Mam nadzieję,że jakoś wytrzymam tą rozłąkę  z wami i moim blogiem.
Obiecuję,że po powrocie dodam dalsze części opowiadania ,,Ordinary Girl'' oraz pierwszą część nowej historii (do której niestety nie znam jeszcze tytułu..).
Na pewno pojawią się jakieś konkursy w których jak najbardziej możecie brać udział.!!

Całuję was mocno i ściskam.
See You Soon  ! :*




sobota, 28 listopada 2015

Lisa Maria Presley(nie taki diabeł straszny,jak go malują)

Jeszcze dokładnie 6 miesięcy temu miałam kompletnie inne zdanie o Lisie.
Nie znałam jej,nie chciałam jej poznać.
Dlaczego?

Ponieważ sądziłam,że jest oziębłą,fałszywą małpą.
Jej wredny wyraz twarzy odpychał ją ode mnie tak samo jak zachowanie.
kiedy czytałam jakiekolwiek informacje na jej temat,coraz bardziej miałam jej dość i małymi krokami stawała się moim wrogiem.
Ludzie pisali,że oszukała Michaela i ,że nie kochała go ani trochę. 
Pojawiały się również komentarze związane z ich małżeństwem,podobno całe to przedstawienie było tylko jednym wielkim kłamstwem i układem aby brukowce odczepili się od Mika i nie oskarżali go o molestowanie małych chłopców.
Zdarzało się,że oglądałam wywiady z Lisą i Michaelem,ona wydawała mi się oschła,gburowata i obojętna w stosunku do Michaela,a on wręcz przeciwnie widać było,że był zakochany po uszy i ten niesamowity uśmiech oraz błysk w oku.
Z czasem wyrabiałam sobie jeszcze bardziej złe zdanie o Lisie mówiłam ,że:
 - Jest z Mikiem dla kasy(mimo to,że dostała spadek po Elvisie)ale czasami ludziom bogatym to nie wystarczy i są tak zachłanni,że pragną mieć więcej,więcej i jeszcze więcej,tak wtedy to sobie tłumaczyłam.
-Mówiłam,że jest zwykłą szmatą,dziwką,ponieważ miała tylu mężów,że głowa mała.Myślałam tak też z tego powodu,że bez wahania zostawiła poprzedniego męża dla Michaela mimo tego,że ich synek miał wtedy niespełna roczek.Po prostu odebrała swoim dzieciom ojca,ale też nie twierdze,że Mike nie był dobrym ojcem dla dzieci Lisy.
-Często też wydawało mi się,że ona była Mikiem tylko dla sławy,żeby się jakoś wybić i czerpać z tego korzyści.

*I ZA TE SŁOWA BARDZO PRZEPRASZAM.
WIEM,ŻE NIE POWINNAM OCENIAĆ CZŁOWIEKA PO WYGLĄDZIE..JEST MI TERAZ Z TEGO POWODU PRZYKRO I JEST MI TEŻ BARDZO WSTYD ZA TO WSZYSTKO.
NIEKTÓRZY MOGLI SIĘ OBURZYĆ PRZEZ TO CO NAPISAŁAM.
ZACHOWAŁAM SIĘ WTEDY JAK DZIECKO KIEDY TO MÓWIŁAM/PISAŁAM.
LUDZIE POPEŁNIAJĄ BŁĘDY ..JA RÓWNIEŻ ..I DZIĘKI KOMENTARZU OD ,,KOBIETY W LUSTRZE'' DOTARŁO DO MNIE,ŻE TO CO TU NAPISAŁAM JEST OKROPNE.
NIE MAM JEJ ZA ZŁE ZA TEN KOMENTARZ,TE SŁOWA W JAKIMŚ STOPNIU MNĄ POTRZĄSNĘŁY I  ZAUWAŻYŁAM SWÓJ BŁĄD,KTÓREGO JUŻ NIGDY WIĘCEJ NIE POPEŁNIĘ.

,,Kiedy słyszysz to samo kłamstwo kilka razy,z czasem zaczynasz w nie wierzyć''-MJ


Niedawno poznałam pewną dziewczynę,wielką fankę Michaela Jacksona.
Na początku naszej znajomości Basia tzn,,Pani Jackson'' zadała mi kilka pytań i dwa zapamiętałam najlepiej.Brzmiały one mniej więcej tak:

Pani Jackson:Co sądzisz o związku Lisy Marie Presley i Michaela Jacksona?

Ja:Myślę,że Lisa była z Michaelem tylko dla sławy..
chociaż nie jestem tego pewna bo może faktycznie go kochała..i była z nim z szczerej miłości.
Michael rzadko wypowiadał się na temat swoich związków.
Nie wiem dokładnie co było między nimi..oni wiedzą to najlepiej...i niech tak zostanie ..Mike bardzo cenił sobie prywatność ..a ja to szanuję i doskonale rozumiem.


Pani Jackson:Chciałabym się dowiedzieć dlaczego twierdzisz,że Lisa nie kochała Michaela?


Ja: Wiesz,nie mogę tak do końca stwierdzić tego,że Lisa faktycznie nie kochała Michaela.
Ale z początku wydawała mi się taka..obojętna ..
na pewno widziałaś występ Michaela na MTV Awards 1995
pokazali ją w pewnym momencie w kamerze..i nie cieszyła się z tego,że Mike jest na scenie.
Były też plotki,że ona go zostawiła bo nie mogli mieć dzieci..itd..
Słyszałam też o takiej plotce,że próbowała zaszkodzić Michaelowi w trasie ..nie chciała aby wyjechał..itp..
Czy tak robi kobieta która kocha męża?
Ale w każdy razie to tylko plotki...
Naprawdę nie jestem w stanie ci napisać dużo o niej i jej miłości ,uczuciu jakim darzyła Michaela,ponieważ nie wgłębiałam się za bardzo na ich temat.

 
Byłam wrogo nastawiona do Lisy Marie Presley dopóki Pani Jackson nie wysłała mi jednego wywiadu,w którym Kobieta odpowiadała na wszelkie pytania dotyczące jej życia jak i związku z Michaelem.
Poszczególne fragmenty bardzo mnie poruszyły i właśnie po nich zmieniłam zdanie do tej kobiety.



 O: Tak więc po jego śmierci, wasze relacje stały się dla ciebie jasne?

LMP: Tak. I ja nie wiem, dlaczego. Naprawdę nie rozumiem tego. Jednak tak, ostatnie półtora roku spędziłam na poszukiwaniu tej jasności, bo w pewnym momencie odepchnęłam to od siebie i żyłam po prostu swoim życiem, a później to się wydarzyło i jak przypływ, wszystko wróciło z powrotem.


O: Gdzie byłaś, kiedy usłyszałaś o tym, gdzie byłaś?


LMP: Byłam w Anglii i nie wiem dlaczego, ale to był dziwny dzień w moim życiu. Cały dzień płakałam.


O: Z jakiego powodu?


LMP: Nie wiem, zazwyczaj tego nie robię. Próbowałam pracować, później przyszłam do domu, przygotowałam posiłek i dosłownie zalałam mój obiad łzami, chciałam iść na górę, pójść na górę i obejrzeć cokolwiek bezmyślnie w TV i przestać płakać. Spojrzałam na mojego męża i powiedziałam 'Nie wiem, co się ze mną dzieje, nie mogę przestać płakać", a godzinę później przyszła wiadomość i dowiedziałam się.


O: Dowiedziałaś się, kto ci powiedział?


LMP: To był mój przyjaciel, który tylko... Właściwie, dostałam od niego sms, "Dobrze się czujesz? Dobrze się czujesz? Coś się wydarzyło". Właściwie, pierwszy sms od Johna Travolty brzmiał "Z tobą wszystko w porządku?" A ja odpowiedziałam "Co się stało? Co się właściwie wydarzyło?" To było wciąż niejasne, wiesz.


O: A twoja reakcja, twoja pierwsza reakcja?


LMP: Prawdziwy, niewyobrażalny szok. Nawet nie łzy, po prostu nokaut, byłam porządnie znokautowana.



25 czerwiec 2009 roku: Reporter wiadomości: "Dziś po południu Michael Jackson doznał prawdopodobnie ataku serca. Został przewieziony do centrum medycznego UCLA". Ludzie na całym świecie zastygli przed ekranami telewizorów śledząc rozwój wydarzeń w Los Angeles. Późnym popołudniem wszystko było jasne.

Reporter wiadomości: "Michael Jackson, legendarna gwiazda popu, znamy milionom fanów na świecie, nie żyje". Oprah: Ponad rok później przyjechałam do Anglii, porozmawiać z Lisą Marie Presley o ich związku i jego śmierci.

[koniec filmu]


O: Dzień po śmierci Michaela zamieściłaś bardzo emocjonalny wpis na swoim blogu. Co cię do tego skłoniło?


LMP: Myślę, że byłam po prostu zbyt roztrzęsiona, żeby zasnąć i zalewałam się łzami. Myślałam, nie wiem, nagle wszystko stało się jasne i zdałam sobie sprawę, że cała ta gorycz, o której myślałam, że jest, wiesz, obojętność, tego już nie było. Wszystko po prostu zniknęło... Nie wiem to było takie zwariowane. Nie wiem nawet, jak wyjaśnić to wszystko, co się wydarzyło, to dlatego czekałam cały rok, żeby o tym powiedzieć. Bo było tak wiele stadiów tego stanu -


O: Pozwól, że pomogę ci w tym, pozwól, że przeczytam fragment tego, co napisałaś tego dnia, po śmierci Michaela. Napisałaś "Osoba, której nie udało mi się pomóc jest właśnie transportowana do biura koronera w LA w celu autopsji.Całą moja obojętność i odcięcie, nad których osiągnięciem tak ciężko pracowałam przez te lata trafił szlag i w tej chwili jestem wypatroszona." Wypatroszona. Myślę, że to był ciekawy dobór słów, to oznacza, że jest tylko pustka prawda...


LMP: Mhmm.


O: Czy czułaś, że zawiodłaś, nie pomogłaś mu?


LMP: Tak.


O: Dobrze, w maju 1994 roku, kiedy się pobraliście, czy przez ten czas, w trakcie którego byliście małżeństwem, podejrzewałaś, że ma problemy z lekami?


LMP: Szczerze, naprawdę nie podejrzewałam i nie dostrzegałam niczego, dopiero przed wniesieniem sprawy o rozwód. Było wprawdzie zdarzenie, incydent, kiedy stracił przytomność i został odwieziony do szpitala.



O: To było w czasie występu dla HBO?


LMP: Tak, to było wtedy, gdy miał wystąpić, przypuszczalnie był w trakcie prób.


O: Tak, występ dla HBO.



LMP: Wszyscy zlecieli się do szpitala. I nikt nie wiedział, co się dzieje, bo każdego dnia były inne informacje. Nie mogłam się dowiedzieć, co się stało. Odwodnienie, niskie ciśnienie krwi, wyczerpanie, infekcja wirusowa, nie mogłam naprawdę uzyskać konkretnej odpowiedzi na pytanie, co się z nim dzieje. Myślę, że my wszyscy krążyliśmy trochę po omacku. Na tę chwilę myślę, że naprawdę miałam różne wskazówki, sądziłam, że to miało miejsce.


O: Myślałaś, że to było skutkiem zażycia jakichś leków?


LMP: Tak, tak. Był czas, kiedy odbierałam go z lekarskich gabinetów i nie można było się z nim porozumieć. Patrząc teraz wstecz, były pewne zachowania. Myślałam że, że to było z powodu zastrzyków, bo były bardzo bolesne, a on potrzebował pewnych środków, potrzebował tego...


O: Potrzebował tego, po co?


LMP: Zastrzyków, albo innych środków dermatologicznych...


O: To było związane z chorobą jego skóry?


LMP: Ze skórą, on potrzebował różnych środków.


O: Czy to było małżeństwo, w którym o wielu sprawach się nie mówiło, nie rozmawiało, czy miałaś takie poczucie bliskości i więzi z nim, że mogłaś zapytać go o wszystko?


LMP: Mogę ci szczerze powiedzieć, że to było normalne małżeństwo, pod każdym względem i mówiliśmy o wszystkim. Jeśli w środku nocy budził się i potrzebował czegoś, budził mnie i mówił mi, budził mnie, gdy chciał porozmawiać... jeśli były problemy...


O: Czy on miał kłopoty z zasypianiem?


LMP: Tak, on był jak mały chochlik. Zwykłam mówić mu, że jest chochlikiem biegającym w kółko po pokoju, bo było mu ciężko zasnąć. Wiele razy ja nie mogłam też spać, jeśli on nie spał. Słyszałam tylko jego mamrotanie. To było nieco pieszczotliwe, ale później nie zważałam na to. Tak, jednak ciężko mu było zasnąć.


O: Czy czułaś się w wielu momentach jak jego niania lub opiekunka?


LMP: Bardzo często. I bardzo mi się ta rola podobała, kochałam opiekować się nim. To była najlepsza rzecz w moim życiu, jedne z najlepszych chwil w moim życiu. Kiedy wszystko szło naprawdę dobrze, byliśmy razem, rozumieliśmy się, mieliśmy taki sam pogląd na ludzi i sprawy, które go dotyczyły, był ze mną, myślał tak jak ja, byliśmy jednością i mogłam opiekować się nim. Nie zważałam na to, o czym niektórzy spekulowali, kiedy byłam z nim, że chciałam zrobić karierę, czy próbowałam czegoś tam, to była totalna bzdura. Nigdy nie czułam się komfortowo będąc w centrum zainteresowania, naprawdę, nie lubię, kiedy uwaga skupia się na mnie. Lubiłam być przy nim, opiekować się nim. To był bardzo intensywny czas w moim życiu. To nie było byle co - to było prawdziwe, aż do odejścia.


O: Słyszałam, jak mówisz realizatorom, że życie z nim było dla ciebie pewnym rodzajem największej ekscytacji, tak, jak opisywałaś, a jednocześnie pewnym rodzajem najgorszej depresji.


LMP: Tak


O: Co było najgorsze?


LMP: Najgorsze było...wiesz, kiedy znów o nim mówię, teraz, z perspektywy czasu, staje się dla mnie jasne, że rozumiem go teraz lepiej niż kiedykolwiek. Tak więc kiedy mówię o nim, mogę mówić o nim z wyrozumiałością i wszystko jest teraz dobre. Z pewnych powodów, nie wiem, co się dzieje, kiedy ktoś odchodzi, dlaczego tak się dzieje, ale znów czuję tę całą miłość i zrozumienie dla niego. Nie wiem dlaczego musiałam przeżyć to wszystko, co się wydarzyło. To mnie rozstraja. Jednak najgorsze...


O: Bo byłaś zła na niego wcześniej? Byłaś zła na niego, kiedy skończyło się wasze małżeństwo?


LMP: Byłam zła, byłam bardzo zła. Byłam taka zła, bo czułam, że byliśmy podobni...byliśmy jednością. Później, w którymś momencie on mnie odepchnął.


O: Dlaczego wasze małżeństwo się skończyło?


LMP: Był bardzo ważny moment podczas naszego małżeństwa, kiedy on musiał podjąć decyzję, czy leki i wampiry, czy ja? I odepchnął mnie.


O: Wampiry?


LMP: W znaczeniu, ludzie, którzy są rodzajem pająków, krwiopijców...


O: Pasożyty? [Pochlebcy]


LMP: Pasożyty, tak


O: Więc widziałaś tych wszystkich ludzi wokół niego?


LMP: O Boże, tak. I to było...


O: Wielu ludzi mówiło o tym i wiele na ten temat pisano. Wydaje się, że on był otoczony ludźmi, którzy chcieli go wykorzystać. Czy tak było?


LMP: Jedna rzecz, która łączy Michaela z moim ojcem w tym temacie, to to, że oni mieli luksus kreowania takiej rzeczywistości wokół siebie, jaką chcieli tworzyć. Mogli otaczać się ludźmi, którzy robili wszystko zgodnie z ich wolą, jeśli nie podporządkowywali się, byli odprawiani.


O: To bycie prawdziwym Bogiem w swoim własnym świecie.


LMP: Prawda. I to jest coś, czego doświadczyłam - miałam zbyt wiele takich przeżyć z...


O: Przeżyć z twoim ojcem?


LMP: Z obydwu stron, wiedziałam, dokąd to może doprowadzić i to...


O: Czyli, albo po mojemu, albo jesteście wolni.


LMP: Właśnie! Michael nie był złym człowiekiem, tak po prostu funkcjonował - nie znał innego sposobu. To nie było to - odbierałam to bardzo osobiście. Czułam się, jakbym była do stałej dyspozycji. To samo było z moim ojcem, Czasami siedzę i myślę, był taki czas, kiedy byłam zła na otaczających go ludzi, dlaczego go nie powstrzymaliście, dlaczego nic nie zrobiliście? Cóż, bo gdybyście to zrobili, zostalibyście wyrzuceni. To bardzo proste. A on nic nie znaczył dla żadnego.


O: Więc on nie był takim typem człowieka - ani twój ojciec nie był - który chciał, żeby otaczający go ludzie mówili mu prawdę, chciał, żeby mówili mu to, co chciał usłyszeć.


LMP: Kiedy ta niezwykła rzeczywistość, życie w wieży z kości słoniowej, na podobieństwo Boga, miesza się z uzależnieniem, wtedy popadasz w tarapaty. Duże tarapaty.


O: Czy uderzyło ciebie podobieństwo pomiędzy życiem twojego ojca i życiem Michaela Jacksona? Twój ojciec i twój były mąż?


LMP: Tak. Szczerze mówiąc, to mnie skłoniło do odejścia. Ciągle próbuję zrozumieć, dlaczego musiałam przechodzić przez to dwa razy? To było dwoje niezwykłych ludzi, o których mówię z największym szacunkiem i miłością, mam ją dla obydwóch.


O: Twój ojciec i Michael.


LMP: Tak, których spotkał ten sam los. Co ze mną nie tak? Przeszłam przez to raz i to było bardzo bolesne i przeszłam przez to znowu. Wiesz, zupełnie tego nie rozumiem.



O: Myślę, że interesujący był twój wpis na blogu dzień po śmierci Michaela Jacksona, który zatytułowałaś "On wiedział". Co on wiedział?


LMP: Kiedy patrzyłam na materiał z karetką wyjeżdżającą z podjazdu jego domu, wróciłam myślami do tej rozmowy, jaką mieliśmy z nim w bibliotece, w Neverlandzie. Siedzieliśmy przy kominku, a on powiedział mi, że boi się, że skończy tak jak mój ojciec. Zawsze pytał mnie o to, kiedy on zmarł i jak to się stało i gdzie...


O: Michael cały czas pytał ciebie o twojego ojca?


LMP: Tak. I mówił "Czuję, że skończę w taki sam sposób".


O: Zapytałaś "dlaczego"?


LMP: Tak. To było coś w stylu "O czym ty mówisz? Nie rozumiem" i zakończyłam to przestawienie, ale ta sytuacja wciąż się powtarzała, to było ciągle takie samo.


O: Przede wszystkim, byłaś wtedy dużo młodsza. Ale jeśli spojrzysz wstecz na swoje małżeństwo z nim i kim ty byłaś w tym związku, czy nie sądzisz, że w dużej mierze nie chciałaś widzieć prawdy?


LMP: Prawdy odnośnie czego?


O: Prawdy o lekach.


LMP: Byłam taka naiwna, wiem, że trudno w to teraz uwierzyć.


O: Niełatwo w to uwierzyć, ale możemy zrozumieć ten stan umysłu, w jakim się znajdowałaś. Przede wszystkim, dorastałaś jako córka Elvisa Presleya, znałaś swój status, wiedziałaś, kim jesteś, nie było dla ciebie ekscytujące, że poślubiasz Michaela Jacksona. Nie tak, jak dla jakiejś fanki, której fanowanie zakończyło się małżeństwem z Michaelem Jacksonem, bo ty przywykłaś do sławy. Więc ty zakochałaś się w nim, bo...?


LMP: Dla niego samego. Bo on był niesamowitym, nieprawdopodobnie dynamicznym człowiekiem. Jeśli byłaś blisko niego i on chciał dawać - i pokazał ci, kim naprawdę był, jeśli on tego chciał, nieważne w jaki sposób, człowieku...Nigdy nie czułam się tak cudownie w moim życiu, nigdy. Nie kłamię, kiedy to mówię. Miał w sobie coś tak odurzającego, a kiedy otwierał się, kiedy był gotowy, żeby się z tobą dzielić, dać ci to, kiedy był sobą i pozwalał ci zobaczyć go takiego prawdziwego. Nie wiem czy byłam kiedykolwiek tak czymś upojona.


O: Mogę zrozumieć o czym mówisz, bo kiedy przeprowadzałam z nim pierwszy wywiad - pierwsze spotkanie z nim przed wywiadem w 1992 roku, to było tak, jakby on jaśniał i to jego światło padało na ciebie. Kiedy się otwierał i pozwalał,żeby to światło rozlewało się, po prostu chcesz być w jego promieniach.


LMP: Tak!


O: Chcesz być w jego promieniach, czuć je na sobie wszędzie, wiesz, byliśmy w całym Neverlandzie, jedliśmy cukierki i cudownie spędziliśmy czas, a mnie nie opuszczała myśl "O rany, jak ja bym chciała być twoim przyjacielem"


LMP: Tak. To było jak narkotyk. On był dla mnie jak narkotyk. Czułam, że właśnie z nim chcę być na zawsze, zawsze chciałam być jego częścią - czułam się tak cudownie. Nigdy nie czułam się tak z żadnym innym człowiekiem, z wyjątkiem jednego, mojego ojca.


O: To interesujące, bo dopiero co powiedziałaś, że miałaś dziewięć lat, kiedy twój ojciec umarł, nigdy nie znałaś wcześniej takiego uczucia, czyli w dużej mierze, to Michael przyniósł tobie z powrotem to uczucie, to światło padające na ciebie.


LMP: Tak.


O: Całą tę energię wniósł w twoje życie.


LMP: Tak!


O: Czy czułaś miłość Michaela na samym początku?


LMP: Tak, bardzo. Myślę, że nie zdawałam sobie wtedy sprawy, jak bardzo - jak wiele to znaczyło, bo wiem, że dla niego to było niezwykłe. Wiem, że miał niewiele dziewczyn w swoim życiu, ale nie było to nic poważnego dla niego w tej sferze. On zakochał się we mnie, a ja zakochałam się w nim. To było bardzo prawdziwe.

O: Czy on musiał umrzeć, żebyś zrozumiała, że on ciebie kochał?


LMP: Myślę, że tak, smutne.


O: Czy to wtedy po raz pierwszy uświadomiłaś sobie i uwierzyłaś, że on naprawdę cię kochał, po jego śmierci?


LMP: Myślę, że tak. Szybką odpowiedzią będzie: tak. Kiedy byliśmy razem, byliśmy naprawdę zakochani, później mieliśmy trudne chwile, musiałam podjąć decyzję o odejściu, ponieważ widziałam te lekarstwa i przychodzących lekarzy, to mnie przestraszyło, wróciło do mnie to, co przeszłam z moim ojcem. Wtedy to się skończyło. Wróciliśmy do siebie znowu, spędziliśmy ponad cztery lata po rozwodzie razem, wracając do siebie i zrywając, rozmawiając o powrocie i rozstaniu. Aż w którymś momencie odepchnęłam to od siebie, bo nie było żadnych widoków na przyszłość, nie poruszałam się do przodu.


O: Więc ciągle go kochałaś, nawet kiedy go zostawiłaś?


LMP: Bardzo mocno. Opuściłam go, żeby stanąć mocno na nogach i iść...Próbowałam stanąć i powiedzieć: chodź ze mną, nie rób tego. To był głupi ruch, bo on nie zrobił tego. Wiesz, on był, on był uparty...Ja byłam uparta, on był uparty. Oboje tacy byliśmy, wiesz...


O: Nie podejmuj ryzyka, jeśli nie możesz doprowadzić sprawy do końca.


LMP: Prawda. Uczyniłam głupi ruch. I właściwie później, on i ja wciąż byliśmy ze sobą... Ja ciągle latałam z nim po całym świecie, przez lata podążałam za nim.


O: Kiedy ostatni raz rozmawiałaś z nim?


LMP: Spójna, dobra rozmowa była w 2005 roku. To była bardzo długa rozmowa. Byłam tak oddalona od niego i on to czuł i słyszał. I myślę, że to jedna z rzeczy, które mnie dobiły w końcowym rozrachunku, że tak bardzo się zdystansowałam, a on sprawdzał mnie, próbował przełamać barierę, dowiedzieć się, czy są we mnie jakieś uczucia do niego, a ja nie chciałam. Emocjonalnie byłam całkowicie zamknięta w tym momencie. Nie wiem nawet, co mną kierowało, żeby taką być, ale byłam. On pytał mnie, chciał mi powiedzieć, że miałam rację co do wielu ludzi, którzy go otaczali, że wszystko to, o czym rozmawialiśmy lata temu okazało się prawdą. Zapytał, czy nadal go kocham, przez chwilę o tym rozmawialiśmy i ja powiedziałam mu, że jest mi obojętny, nie spodobało mu się to słowo i rozpłakał się. Próbował dowiedzieć się, gdzie byłam i jak mogłam być taka obojętna. Na końcu naszej rozmowy powiedział mi, że czuł, iż ktoś próbuje go zabić, żeby zdobyć jego katalog i jego majątek. Naprawdę nie wiedziałam, co z tym zrobić.



*Po tym wywiadzie zrozumiałam,że ona jednak kochała Michaela tylko mam do niej troszkę żalu o to,że nie została przy nim wtedy gdy widziała,że jest z nim zle i spada powoli na samo dno tej dramatycznej  historii z lekami.
Myślę,że Lisa Marie w tym wywiadzie jest całkowicie szczera,nie próbuje w żadnym stopniu oszukiwać.
Wydaje mi się,że czuła się   odpowiedzialna za to wszystko.

*To na tyle,wiem że notka jest bardzo dłuuga ale mam nadzieję ,że wam się spodobała i pozostaną miłe komentarze.
Następna  pojawi się niebawem.
Myślicie,że Michael był aż tak bardzo nieśmiały i ,że nie potrafił się zbliżyć się do kobiety?
Ja tak myślałam..ale pewne zdjęcia rozwiały moje wątpliwości.












3000 Wyświetleń!

Dziękuję bardzo!
Cieszę się,że ktoś śledzi mojego bloga :D
Oby tak dalej !!



Przy okazji chciałam was też przeprosić za to,że tak zwlekam z kolejną częścią opowiadania ,,Ordinary Girl''
Moje życie wygląda teraz trochę chaotycznie i jakoś nie potrafię się zebrać do kupy i w końcu coś napisać.
Z drugiej strony szykuje się zupełnie nowe opowiadanie,które mam nadzieję,że wam się spodoba.
Na razie nie chcę zdradzać o czym ono będzie,ponieważ nie chcę psuć niespodzianki,ale zapewniam,że ta historia będzie bardzo ,hot'' :D
No tak..ja tu tak pierdu,pierdu a zapomniałam wam powiedzieć,że dziś pojawi się notka o Lisie Marie Presley.
Dlaczego właśnie o niej ?
Ponieważ myliłam się co do jej osoby i teraz bardzo tego żałuję. 

Do zobaczenia wkrótce ! ~~Diana


niedziela, 22 listopada 2015

Justin Bieber: "pobiję Michaela Jackson'a, będę królem popu"

Już kilka lat mówi się o tym,że Justin Bieber zasługuje na miano króla popu.
Oczywiście tak twierdzą tylko Belieberki.
W 2012-2013 roku , Bieber udzielił wywiadu do gazety „Maclean’s”w  którym zapewniał,że wkrótce zostanie królem popu.
Jego wypowiedz brzmiała następująco:

*Nie chcę być drugim, trzecim czy czwartym królem popu w historii. Chcę być numerem jeden! Czeka mnie dużo pracy i poświęcenia, ale pobiję Michaela Jackson’a.



Moim zdaniem Justin Bieber nie ma szans pobić Michaela.
Jackson latami starał się o to ,co udało mu się dotychczas osiągnąć.
Osobiście nie mam nic do Justina,nigdy nie zrobił mi nic złego,jest dobrym chłopakiem ale niestety kasa bije mu do głowy,robi głupie rzeczy za które potem przeprasza i to słowo wypowiadane z jego ust jest tak naprawdę ,,g***o warte'', więc mógłby się ogarnąć i  nie kompromitować bo tylko na tym traci.
On zamiast wymyślić coś swojego np.styl,taniec i ogólnie całokształt swoich występów..
próbuje nic innego jak tylko kopiować Michaela Jackson'a.
Rozumiem Mike też  inspirował się innymi artystami,ale nie robił tego przez cały czas,też wymyślał nowe kroki do układu i miał swój własny styl.
Nikt nie jest wstanie dorównać Jacksonowi.
Wiele artystów próbuje go kopiować,ale na szczęście to im się nie udaje.
Bieber jedynie co dostanie to miano na króla Hip-Hopu,które podobno niedawno mu przypisali.









 Nawet Prince ma go dość xD

A co wy o tym sądzicie?
Czy słowa Biebera się potwierdzą i zostanie on ,,Królem Popu''?